mardi 16 octobre 2012

Wspomnienia ?

Nagle odnaleziona po latach koleżanka z liceum mieszkająca w Londynie przypomniała mi o blogu i nawet okazało się, że dobrze pamiętam hasło i ku wielkiemu zdziwieniu odkryłam informację : 11 200 odwiedzin. nie bardzo wiem jak to jest możliwe, ale skoro... to może jednak komuś do czegoś to się przydaje ?

Ponieważ powtarzanie od czasu do czasu Mea Culpa może być nadzwyczaj nudne (zwłaszcza kiedy przewinienie notorycznie się powtarza), tym razem postanowiłam zmienić metodę. Zajęta jestem tłumaczeniem (długim, bardzo długim), więc nie za bardzo mogę pisać. Będę więc wstawiać kpie moich dawnych artykułów 9które i tak zapewne były czytane przez niewielką garstkę czytelników, jeżeli w ogóle ... twierdzę tak znając dosyć smutne losy pism artystycznych w Polsce). Jakoś technicznie daje się to czytać (widziałąm, że Philippe Piguet - krytyk, którego bardzo cenię robi to notorycznie na swoim blogu), więc będzie w najbliższyn czasie taka forma zastępcza.

A swoją drogą jak można tak blisko siebie przez lata mieszkać (mam na myśli Londyn i Paryż) i odnaleźć się przypadkiem ? W końcu do Londynu podróż jest odrobinę dłuższa niż do Brukseli. Ha, lepiej późno niż wcale.

Wystawa Hansa Hartunga była otwarta w Musee des Beaux Arts w Angers od polowy lutego do końca maja w 2006 roku. Dobrze pamiętam te podróż. Było zimno... jak na Francję. Nosiłam długi szary płaszcz opadający do ziemi i znajomy krytyk (nazwiska nie zacytuję, gdyż kiedyś byliśmy bardzo zaprzyjaźnieni, ale od pewnego czasu postanowił "nabrać dystansu" do naszej znajomości) powiedział mi, że wyglądam jak "Mały Książe". Gdy wtedy powiedział, że wyglądam jak "Wielka Księżniczka" to może nasza znajomość przetrwała by do dzisiaj... Ach ci mężczyźni : wszystkiego trzeba ich uczyć i ciągle okazują się niewyuczalni...

Dlaczego właśnie to zapamiętałam ? Nie wiem. Być może już wtedy zaczynał mnie irytować. Nie, Eureka ! Siedzieliśmy podczas obiadu przy jednym stole, naprzeciwko niego siedział szef Fundacji Hansa Hartunga i Anny-Evy Bergman (żona Hartunga) i w pawim stylu opowiadał jakim jest artystą, krytykiem, historykiem, prezesem i... pewnie miałby ochotę tak kontynuować i kontynuować, ale pewnych rzeczy nie wypadało mu mówić przy obiedzie.

No więc zaprzyjaźniony (wtedy jeszcze) krytyk od Malego Księcia (siędzący obok mnie przy stole) robił wtedy mi na ucho komentarze na temat tych opowieści. Oczywiście w tym egzotycznym, niezrozumiałym dla nikogo języku, czyli po polsku. Powatarzało się to później za każdym razem kiedy znaleźliśmy się razem w tej samej podróży prasowej...

Hm, mówi się, że kobiety nawzajem się zwalczają... Myślę, że jednak mężczyźni są bardziej bezwzględni... Niemniej będę politycznie poprawna, nic z komentarzy nie powtórzę.

Koniec uwag "na marginesie".

Miłej lektury !