jeudi 18 novembre 2010

Paris Photo 2010

Mea Culpa… tak powinnam zacząć dzisiejszy wpis…
Tak przyznaję się : zaniedbałam ostatnio ten prywatny « ogródek », od prawie trzech miesięcy nie zamieściłam tu żadnego nowego wpisu. I wcale nie dlatego, że nic się nie działo. Wręcz przeciwnie działo się zbyt dużo …
Między Festiwalem « Visa pour l’Image » w Perpignan (zakwalifikowanym « Wiza do Piekła » przez André Rouillé), Armandem i Gabrielem Orozco w Centrum Pompidou, « Art Week » w październiku (FIAC i wszelkie off, tudzież inne « satelickie » wydarzenia na terenie Paryża i jego okolic) DZIAŁO SIĘ DUŻO !!! Tak dużo, że zgodnie z tym co w ubiegłym roku powiedziała Sonia Combé na temat efektywności działalności STASI pod koniec istnienia NRD : « zbyt dużo informacji zabija informację… ».

Brassaï, Mgła nad statuą marszałka Ney'a, 1932.
Copyright : Estate od Brassaï.
Courtesy : Galerie Sage, Paryż.

Ale czy mogę pominąć fakt, że wczoraj wieczorem odbył się wernisaż Paris Photo ? Tym bardziej, że te największe na świecie targi fotografii ściągające corocznie do Paryża « śmietankę » lub inaczej mówiąc « fleur fine » światowych kolekcjonerów w końcu podjęły heroiczną decyzję zaproszenia pięciu krajów Europy Centralnej jako honorowych gości targów ? Jeżeli pozwoliłam sobe na użycie słowa « heroiczną » decyzję – to dlatego, że ciągle mam w pamięci zachowanie Erica Corna (ówczesnego dyrektora Plateau w Paryżu) na przełomie 2003 i 2004 roku. Sądzę, że zbyteczne jest porównywanie kalibru wystawy grupki polskich artystów w 2004 roku w Plateau z prezentacją ośmiu galerii na największych i najważniejszych światowych targach fotografii… O ile Eric nie był do końca zdecydowany czy jest męczennikiem czy bohaterem, o tyle Guillaume Piens jedynie uważał, że z pewnym opóźnieniem następuje « trwała reperacja » dziejowej pomyłki…

Laszlo Maholy-Nagy, Arles, około 1929.
Copyright : The Estate of Laszlo Moholy-Nagy.
Courtesy : Edwynn Houk Gallery, Nowy Jork.

Marina Abramovic, Family I, 2008.
Copyright : Marina Abramovic.
Courtesy : Beaumont Public Gallery, Luksemburg.

Guillaume Piens - już po raz trzeci komisarz generalny targów Paris Photo - był zafascynowany tym co zobaczył czy odkrył w czasie krótkich, ale intensywnych podróży do wszystkich pięciu zaproszonych krajów, czyli Polski, Republiki Czeskiej, Słowacji, Słowenii oraz Węgier.


Krisztina Erdei, bez tytułu 1 (z serii Lacal SciFi), 2009.
Copyright : Krisztina Erdei.
Courtesy : Lumen Gallery, Budapeszt.

Kiedy spotkaliśmy się, aby o tym porozmawiać w duszne popołudnie pod koniec sierpnia nie byłam w stanie zadać pierwszego pytania, gdyż niespełna czterdziestoletni komisarz (tak przypuszczam) zaczął wyrzucać z siebie słowa układające się w zdania zabarwione autentycznym entuzjazmem z szybkością maszyny parowej. Jedynym co mi się udało na początku naszego spotkania to poprosić go by przerwał na chwilę potrzebną mi na włączenie magnetofonu… Trudno jest po prawie trzech miesiącach opowiedzieć ten jeden z najzabawniejszych wywiadów jakie przeprowadziłam, ale jedyno co mogę stwierdzić to to, że za fasadą lekko roztargnionego, mówiącego w biegu kryje się trzeźwo myślący i mocno stojący na nogach profesjonalista obdarzony przysłowiową pamięcią słonia. EIN

Paris Photo 2010
18-21 listopada 2010
Carrousel du Louvre
Otwarte : 11:30 – 20:00, w niedzielę 21 listopada 11:30 – 19:00
http://www.parisphoto.com/

jeudi 12 août 2010

Baltard, paryskie hale 1853-1973

Sklep mięsny
© Editions du Mécène
 
Tłum przed kościołem Św. Eustachego
© Editions du Mécène
 
Targ Niewiniątek
© Editions du Mécène
 
Sprzedaż warzyw
© Editions du Mécène
 
Stoisko z ogórkami
© Editions du Mécène
Fragment targu
© Editions du Mécène
 
Charles de Marville, Widok hal
© Editions du Mécène

Widok w czasie destrukcji
© Editions du Mécène

mercredi 11 août 2010

"Rose, c'est Paris", czyli najnowsza wystawa Bettiny Rheims

Bettina Rheims, Rose to Paryż. Klejnot sztuki gotyckiej,
Wieża Pałacu Sprawiedliwości od strony Sainte-Chapelle, marzec 2009.
Model : Inge van Bruystegem
© : Bettina Rheims
Courtesy : Galerie Jérôme de Noirmont, Paryż
 
Bettina Rheims, Rose to Paryż. Paryż diadem,
Obserwatorium w Paryżu, plac Denfert-Rochereau, marzec 2009
Modelka : Audrey Marnay
Copyright : Bettina Rheims
Courtesy : Galerie Jérôme de Noirmont, Paryż/Obserwatorium w Paryżu
 
Bettina Rheims, Rose to Paryż. Galowe ubranie,
Le Meurice, ulica Rivoli, Paryż, luty 2009
Model : Monica Bellucci
Copyright : Bettina Rheims
Courtesy : Galerie Jérôme de Noirmont, Paryż

mardi 10 août 2010

Magiczna podroz na Islandie.

Marie Prunier, Familier 1, 2006
Marie Prunier, Familier 2, 2006
Marie Prunier, Familier 3, 2006
Marie Prunier, Familier 4, 2006
Marie Prunier, Familier 5, 2006
Marie Prunier, Familier 6, 2006
Marie Prunier, Familier 7, 2006
Marie Prunier, Familier 8, 2006
Marie Prunier, Familier 9, 2006

Marie Prunier, Familier 10, 2006


 

lundi 9 août 2010

Po przerwie


Czasami zdarzają się dziwne zbiegi okoliczności. Przynajmiej uważam, że tak było tym razem. Długo odkładałam tekst : « na później… », tak bardzo « wstrząsało » mnie na myśl, że będę znowu musiała zagłębiać się w rzeczach niekoniecznie przyjemnych, niekoniecznie wspaniałych i niekoniecznie łatwych… Inaczej mówiąc : ciągle miałam w pamięci jaką torturą było dla mnie dochodzenie do pewnych prawd, analizowanie (przynajmiej próba analizy) zjawisk i w ogóle całe to « mierzenie się » z ciężarem i balastem polityki jaką nam ( ?) zafundowano po 1945 roku…
Wybrałam tylko jedną dziedzinę : sztukę, i tego było momentami aż za dużo…
Okazało się, że takie tematy mogą interesować innych, nie mających nic wspólnego z « drugą Europą ».. W maju dostałam maila od wydawnictwa z siedzibą w Niemczech, zajmującego się publikacją prac uniwersyteckich napisanych po angielsku, niemiecku bądź francusku. Odnaleźli mnie na Facebooku i zaproponowali (bezbłędnie cytując tytuł mojej pracy) przysłanie im w tekstu w celu dokonania oceny z uwzględnieniem ewentualnej  publikacji.
Akurat byłam w Krakowie i miałam przed sobą jeszcze prawie dwa tygodnie do spędzenia w Polsce. Krótko odpowiedziałam, że skontaktuję się z nimi później. Odezwałam się do nich pod koniec czerwca. Stosunkowo szybko zaakceptowali tekst i poprosili mnie o ostatnią korektę oraz weryfikację (przypisów, podanych faktów itd).
Niewiele pamiętam co działo się w lipcu, oprócz tego, że był upał, a ja siedziałam przy komputerze. Przyznam, że ostatni etap był prawie jak zabawa… Mogłam sama wybrać co znajdzie się na okładce. Niestety, z ubolewaniem stwierdzam, że wydawnictwo okazało się « sztywne ». Odmówili przyjęcia mojej niezależnej propozycji… A tak marzył mi się « portret wielokrotny Marksa » autorstwa Krzysztofa M. Bednarskiego. Trudno, pogodziłam się z sytuacją. Zrobiłam kilkadziesiąt prób (starannie je u siebie rejestrując) i w końcu wybrałam jeden « obrazek ». Nie dlatego, że ta okładka wydawała mi się najlepsza plastycznie, tylko dlatego iż wydawała się najbardziej nawiązywać do tytułu. Chociaż Marks Bednarskiego byłby najlepszy…
Po zatwierdzeniu parę razy żałowałam, że nie zdecydowałam się na coś innego. Ale podobno « nie należy żałować rozlanego mleka… ». Więc czekam kiedy otrzymam pierwszy egzemplarz i póki co postanowiłam odświerzyć informacje na blogu. EIN

mercredi 9 juin 2010

Nicolas Feuillatte i kreacja współczesna

Nils Udo, Letnia erupcja, 2010.
Kolekcja : Champagne Nicolas Feuillatte
Nils Udo, 13-1082
Nils Udo, Gniazdo w południe, 1978, Niemc.
Ziemia, kamienie, gałęzie brzozy i trawa.
Courtesy : galeria Claire Gastaud

Wszystko zaczęło się banalnie. Nowa marka szampana Nicolas Feuillatte (istnieje od lat 70. ubiegłego wieku) postanowiła zaangażować się w mecenat sztuki współczesnej. Było to 11 lat temu. Od tej pory zaczęła powstawać kolekcja.

Nils Udo, 12-1113
Nils Udo, Vogelbeeren.

Zazwyczaj dzieła były wystawione dotychczas w piwnicach firmy w Chouilly. W tym roku postanowiono to trochę zmienić. « Artystą » tego roku został wybrany urodzony w 1937 roku w Bawarii Nils Udo, a jego wystawa została zaprezentowana w paryskiej galerii Pierre-Alain Challier.

Nils Udo, 28-1123
Nils Udo, 4201Clemson

Nils Udo przyjechał do Francji w celu zwiedzenia fabryki szampana i pod wpływem kontaktu z bujną naturą - już po powrocie do siebie do Bawarii - wpadł na pomysł przygotowania nietrwałej instalacji złożonej z naturalnych elementów. « Letnia erupcja » (tytuł nstalacji) została zainstalowana na brzegu jeziora i właściwie natychmiast sfotografowana… metoda, którą artysta posługuje się od lat.

Nils Udo, 11-1095
Nils Udo, 33-1081

W galerii Pierre-Alain Chalier zaprezentowane zostały zarówno fotografie Nils Udo, jak i jego obrazy starające się przekazać grę światła i cienia bujnej roślinności, w której otoczeniu mieszka i pracuje artysta. Rzeczą, która najbardziej zaskakuje w przypadku Nilsa Udo, jest jego świeżość spojrzenia, charakteryzująca raczej zdecydowanie młodszych artystów. Być może wybrał to – czego wielu z nas nie ma odwagi wybrać – życie z dala od zgiełku miasta, blisko natury. Ale taka jest być może cena zachowania spokoju, równowagi a nawet ciszy, elementów dla niektórych nięzbędnych do tworzenia ? EIN.

Nils Udo, 39-1001

Wystawa « Flottaisons », galeria Pierre-Alain Challier, Paryż.
8 rue Debelleyme
75003 Paris
1 – 30 kwietnia 2010

Instalacja monumentala « Burgenland » w Herten,
Byłe zagłębie Ruhry, Niemcy.
Cały maj 2010.

Stała instalacja « Pietra Covata » w Parco
Nazionale del Pollino w Basilicata, Włochy.

Wystawa ostatnich obrazów i fotografii
w domu dozorcy parku.
Parc de Méreville, Essonne (pod Paryżem).
Cały czerwiec 2010.

Instalacja « Radeau d'automne », Crozant.
Region Val de Loire.
Cały październik 2010.

Z okazji 30 lat istnienia Miesiąca Fotografii
Galeria Pierre-Alaina Challier zaprezentuje wystawę indywidualną Nilsa Udo.
8 rue Debelleyme
75003 Paris.
Listopad 2010.

lundi 7 juin 2010

Powrót do dzieciństwa - "wspomnienie" po Louise Bourgeois

Dokładnie tydzień temu, w poniedziałek 31 maja zmarła w Nowym Jorku w wieku 98 lat Louise Bourgeois. Po raz pierwszy z jej dziełem spotkałam się 14 lat temu w Paryżu, kiedy to Muzeum Sztuki Nowoczesnej mieszczące się w lewym skrzydle Palais de Tokyo prezentowało jej restrospektywną wystawę. Uderzyła mnie wtedy w jej twórczości pewna specyficzna delikatność, wręcz kruchość jej obiektów, z których emanowała jednocześnie ogromna wewnętrzna siła.
Dane mi było oglądac w Paryżu jeszcze dwa pokazy tej wybitnej artystki : w 2002 roku w nowootwartym Centrum Kreacji Współczesnej Palais de Tokyo oraz w 2008 roku obszerną retrospektywę w Centrum Pompidou. Ostatnim razem napisałam dosyć obszerny tekst poświęcony jej wystawie, który opublikowany był w Kwartalniku Rzeźby Oro. Wydaje mi się on odpowiednim hołdem dla tej fascynującej artystki.

Nazywam się Louise Joséphine Bourgeois. Urodziłam się w Paryżu 25 grudnia 1911 roku. Cała moja praca ostatnich pięćdziesięciu lat, wszystkie poruszane przeze mnie tematy, są zainspirowane moim dzieciństwem.

Tak rozpoczyna swoje zwierzenia, poprzedzające otwarcie jej najnowszej wystawy w paryskim Centrum Pompidou, artystka, której życiorys z łatwością wprowadza w zakłopotanie zwolenników teorii, że sztuka jest domeną przede wszystkim mężczyzn, że trzeba się na jej rzecz wyrzec życia osobistego oraz rodziny, i że karierę artystyczną należy rozpoczynać agresywnie zaraz po dyplomie, uzyskanym notabene na jak najlepszej uczelni. W życiu Louise Bourgeois wszystko zdaje się zaprzeczać tym w gruncie rzeczy ograniczonym teoriom, budowanym na użytek dobrego samopoczucia ich autorów.

Ta 96-letnia artystka, stanowiąca dla wielu pomost pomiędzy kulturą amerykańską a europejską, stała się słynna w podeszłym wieku, a jej dzieła powoli zdobyły rynek sztuki dzięki artystom wywodzącym się ze zdecydowanie młodszego od niej pokolenia : Paulowi McCarthy oraz Robertowi Goberowi. Ich sukces pociągnął za sobą uznanie dla wcześniejszych dzieł Bourgeois, które nabrały znaczenia prekursorskiego. Bardzo długo jej prace wystawiane w Europie nie budziły prawie niczyjego zainteresowania. Jej ekspresyjny język plastyczny, oscylujący między abstrakcją a specyficzną, oniryczną figuracją nawiązującą do podświadomości, wydawał się mało zrozumiały dla kolekcjonerów. Jej prace były niedrogie i niemożliwe do sprzedania... Jej Spider czyli wieloramienne i ażurowe pająki wykonane z metalu, symbolizujące pracowitą i opiekuńczą figurę jej własnej matki, w dniu dzisiejszym osiągają cenę od 5 do 7 milionów dolarów, podczas gdy w roku 1995 można było z łatwością kupić je za jedyne 200 tysięcy dolarów.

Powodzenie na rynku było poprzedzone uznaniem dużych instytucji muzealnych, honorowymi tytułami oraz zamówieniami na realizacje w wolnej przestrzeni. Jeżeli już w 1977 roku Louise Bougeois otrzymała tytuł doktora honoris causa w dziedzinie sztuk pięknych uniwersytetu w Yale, to pierwszą ważną wystawą, która pozwoliła jej otrzeć się o międzynarodową sławę była jej retrospektywa w Museum of Modern Art w Nowym Jorku w roku 1982. Louise Bourgeois miała już skończone siedemdziesiąt lat - wiek, w którym wielu artystów zostaje uznana za bezpowrotnie przegranych. Manifestacja ta starannie przygotowana przez Deborah Wye była zarazem pierwszą retrospektywą poświęconą kobiecie przez MoMA. W roku następnym artystka została wybrana członkiem American Academy oraz Institute of Arts and Letters w Nowym Jorku, a Jack Lang, minister kultury w rodzinnej Francji, uhonorował ją tytułem Officier de l’Ordre des Arts et des Lettres. W roku 1990 nowojorskie Sculpture Center przyznało jej swoją nagrodę w dziedzinie rzeźby, czyli Award for Distinction in Sculpture, a w roku następnym International Sculpture Center w Waszyngtonie przyznało jej Lifetime Achievement Award. Lista kolejnych nagród i wystaw w najznakomitszych muzeach świata jest jeszcze stosunkowo długa. Warto wpomnieć, że w roku 1993 Louise Bourgeois wystawiała na Biennale w Wenecji w pawilonie narodowym Stanów Zjednoczonych. Stała się w ten sposób pierwszą Francuzką, która dostąpiła tego zaszczytu, reprezentując co prawda swoją adoptowaną ojczyznę, której obywatelstwo posiada od 1955 roku. Sześć lat później na tym samym biennale weneckim uhonorowana została Nagrodą Złotego Lwa, przyznawaną żyjącemu mistrzowi sztuki współczesnej.

Ostatnia jej poważniejsza wystawa w Paryżu, zanim Beaubourg postanowił oddać jej zasłużony hołd, odbyła się jesienią 2002 roku, kiedy Jérôme Sans i Nicolas Bourriaud, pierwsi dyrektorzy Centrum Kreacji Współczesnej w Palais de Tokyo postanowili uzmysłowić publiczności jak ogromny potencjał świeżości myślenia i skondensowanej energii reprezentuje jej twórczość. Pokaz zatytułowany le jour la nuit le jour (dzień noc dzień) miał charakter mentalnej « podróży » w czasie za pośrednictwem dzieł artystki i dokumentów na jej temat zgromadzonych. Wystawa była próbą rekonstrukcji pokazu na Biennale w Wenecji dziewięć lat wcześniej. To właśnie wtedy, słynny krytyk włoski Achille Bonito Oliva, zaliczył Bourgeois do trójki artystów XX wieku, których sztuka w niepodzielny sposób połączona jest z ich stylem życia. „Umieścił” ją w towarzystwie Jacksona Pollocka oraz Lucio Fontany. Według jego słów, Louise Bourgeois: w historii sztuki współczesnej jest przykładem drogi twórczej, która w ostatecznej formie skondensowała własną biografię. Artystce ta interpretacja zdaje się jak najbardziej odpowiadać. Potwierdza ona, że kreacja artystyczna jest dla niej sposobem ponownego przeżywania dawnych emocji i nadania im formy materialnej : Moja rzeźba jest moim ciałem. Moje ciało jest moją rzeźbą.

Jaka droga wiodła artystkę do miejsca, w którym znajduje się obecnie ?

Tuż po zakończeniu I wojny światowej, rodzice małej Louise pracowali dla Maison Fauriaux, galerii specjalizującej się w restaurowaniu oraz sprzedaży średniowiecznych i renesansowych tapiserii. Jedenastoletnia dziewczynka, ciekawa otaczającego świata, towarzyszyła matce w pracowni, by wkrótce zacząć wykonywać rysunki pomocnicze przy restauracji, specjalizując się zwłaszcza w rysunku nóg i stóp. Jako podrastająca nastolatka zaczęła zwiedzać odbywające się w Paryżu salony sztuki dekoracyjnej (wiązało się to między innymi z odkryciem dzieła Tatlina), by w wieku osiemnastu lat zdecydować się na studia w Ecole National d’Art Décoratif. Nie oznacza to wcale, że stała się pilną studentką i ograniczyła się do zainteresowania sztuką dekoracyjną. Wręcz przeciwnie : młoda Bourgeois, odznaczająca się skrajnie niezależnym charakterem zmieniała szkoły i pracownie. Po epizodzie związanym ze szkołą sztuk dekoracyjnych, nastąpił flirt z paryską akademią sztuk pięknych, porzuconą na rzecz Atelier de la Grande Chaumière. Mało tego : zagorzale uczęszczała na wykłady z historii sztuki w Ecole du Louvre i na paryską Sorbonę, interesując się zwłaszcza wykładami... z matematyki. Te ostatnie zainteresowania z całą pewnością oznaczały potrzebę wprowadzenia porządku w jej rozwichrzonym życiu.

Wcześnie zdobyta biegła znajomość języka angielskiego pozwoliła jej na podjęcie pracy w charakterze przewodnika po Luwrze. Mniej więcej w tym samym czasie była też asystentką Légera podczas jego wykładów dla amerykańskich studentów. Wkrótce, w wieku zaledwie dwudziestu sześciu lat, otworzyła galerię prezentującą obrazy Delacroix, Odilon Redona, Matissa, Bonnarda i Suzanne Valadon. Trudno sobie wyobrazić co działoby się dalej w jej życiu, gdyby nie zawarła małżeństwa z wybitnym amerykańskim historykiem sztuki, który wniósł w jej życie stabilizację. Młoda para zdecydowała się na wyjazd do Nowego Jorku. Robert Goldwater : mąż Louise, znany i ceniony w środowisku amerykańskim z powodu pionierskiego doktoratu na temat wpływów sztuki pierwotnej na sztukę modernistyczną, został pierwszym dyrektorem Museum of Primitive Art, a jego żona poznała za jego pośrednictwem większość „wielkich” ówczesnego świata sztuki po drugiej stronie Atlantyku. W niczym nie zmieniało to sytuacji, że jej twórczość bardzo długo pozostawała w cieniu. Obowiązki żony i matki (tuż przed wyjazdem z Francji para zaadoptowała trzyletniego Michela, po czym na świat przyszli dwaj synowie : Jean-Louis i Alain) połączone z uczęszczaniem do nowej pracowni malarstwa w Art Students League najprawdopodobniej szczelnie wypełniały czas i nie pozostawiały młodej artystce miejsca na marzenia „o wielkości”, ale przede wszystkim na systematyczną pracę. Jej kariera artystyczna pomimo bardzo wcześnie odbytych studiów, bardzo długo wydawała się jedynie dodatkiem urozmaicającym spokojne życie rodziny. Jak sama artystka prowokacyjnie wyznała przy okazji jej wystawy w paryskim Musée d’art moderne de la Ville de Paris latem 1995 roku – latami skoncentrowana była na zapewnianiu bezpieczeństwa i ochronie wrażliwości czterech mężczyzn, którzy wypełniali swoją obecnością jej życie, czyli męża i trzech synów.

Czy świat tak szczelnie zapełniony męską („kruchą” jeżeli wierzyć słowom artystki) obecnością miał wpływ na skrajnie intymny charakter jej twórczości, bez cienia zażenowania poruszającej tematy macierzyństwa, ciała, dzieciństwa, seksualności, relacji psycho-fizycznych między płciami ? Niezmiernie rzadko zdarza się w sztuce współczesnej tak bogata i zniuansowana twórczość skonstruowana w całości w oparciu o tematy intymne na autobiograficznym podłożu. Przywołuje to na myśl twórczość Aliny Szapocznikow z lat sześćdziesiątych, z okresu francuskiego, już po zauważeniu artystki przez ówczesnego paryskiego Boga sztuki - Marcela Duchampa (skądinąd świeżo przybyłego do Paryża z Nowego Jorku). Czy przypadkiem wobec tego wydaje się pokrewność tematów i daleka zbieżność sztuki Louise Bourgeois z inną artystką francuską – Annette Messager - „na początku” odkrytą właśnie przez Alinę Szapocznikow ? O ile gipsowe odlewy praktykowane przez Alinę Szapocznikow na włanym ciele oraz ciałach zaprzyjaźnionych osób – proponowały pewną namacalną dosłowność w przedstawianiu uczuć, o tyle francuskie artystki wychowane w innej kulturze, zdecydowanie koncentrują się na aluzyjności oraz zakamuflowaniu ładunku emocjonalnego przez pozornie formalną grę poszczególnych elementów ich dzieł.

Nie przez przypadek kuratorem obecnej wystawy Bourgeois jest Marie-Laure Bernadac, kuratorka znana z bliskich kontaktów z francuskimi artystami, takimi jak wspomniana Annette Messsager czy Christian Boltanski. Spacerując po wystawowych salach, trudno nie zauważyć, że wiele jej dzieł budzi skojarzenia z ich twórczością, określoną przez nieżyjącego szwajcarskiego krytyka sztuki Haralda Szeemanna terminem mitologii indywidualnej. Pomimo wielu lat spędzonych w Nowym Jorku i bliskich kontaktów z tamtejszym środowiskiem artystycznym, artystka przekazuje swoje emocje z wrażliwością typową dla kultury francuskiej : chętnie dokonującej autobiograficznej psychoanalizy w swojej twórczości, w przeciństwie do amerykańskiego pragmatyzmu. Twórczość Louise Bourgeois, pomimo że nigdy nie została takim terminem określona przez żadnego słynnego krytyka sztuki – jest formą mitologii indywidualnej; istnieje niemniej pewna zasadnicza różnica w stosunku do innych artystów określonych tym terminem – Louise Bourgeois nigdy nie wymyślała fałszywej „prawdopodobnej” autobiografii, gdyż w jej dziele wszystko ma autentyczne podłoże autobiograficzne.

Większość badaczy życia artystki, na czele z samą Marie-Laure Bernadac, uważa, że pospieszny wyjazd do Ameryki pod koniec lat trzydziestyczh ubiegłego wieku był rodzajem ucieczki. Jaki charakter miała ta ucieczka ? Artystka opuszczała zagrożoną falą barbarzyństwa Europę wybierając zamożną Amerykę, w towarzystwie wybitnie utalentowanego męża na początku świetnie zapowiadającej się kariery. Jednakże nie powody polityczne kierowały młodą kobietą, szczęśliwą że już wkrótce zaszczepi się w nowym miejscu, w oparciu o ukochanego mężczyznę...

Musiało upłynąć wiele lat, by artystka spokojnie była w stanie się przyznać, że jej wyjazd za Atlantyk rzeczywiście był rodzajem ucieczki od koszmarów dzieciństwa, które nie przestały jej prześladować do dnia dzisiejszego i o których staje się opowiadać cała jej obecna wystawa. Trzeba opuszczać przeszłość każdego dnia, albo trzeba ją zaakceptować. A jeżeli się to nam nie udaje, stajemy się rzeźbiarzami. - kontynuuje swoje wynurzenia artystka. Jaki więc dramat przyćmił jej pozornie wzorowe dzieciństwo w burżuazyjnym domu ? Poszczególne dzieła rzeźbiarki zdają się przekazywać jej sekret już od dawna, ona sama zaczęła o tym mówić dopiero w momencie jej retrospektywnej wystawy w MoMA w 1982 roku. Tym co tak bardzo przyczyniło się do jej cierpień w dzieciństwie (i być może spowodowało skrajną nadaktywność połączoną z poszukiwaniem własnego wizerunku w młodości) było wieloletnie upokarzanie jej matki spowodowane zdradą ojca. Sytuacja ta zarazem spowodowała zupełne zagubienie jej i jej rodzeństwa : Pierre’a i Henriette’y. Dwudziestotrzyletnia guwernantka Saddie, sprowadzona z Anglii w celu nauczenia trójki rodzeństwa języka angielskiego, w krótkim czasie stała się metresą ich ojca, mieszkając pod jednym dachem z całą rodziną świadomą sytuacji... Sytuacja mało wygodna i trudna do akceptacji we współczesnych czasach, a cóż dopiero w burżuazyjnej rodzinie francuskiej na początku XX wieku ! To właśnie wtedy nadwrażliwa nastolatka zaczęła prowadzić dziennik, który zaginął w pociągu. Ten sam dziennik odnaleziony przypadkowo po latach, być może pomógł artystce odkryć publicznie dawne traumatyczne przeżycia, ale przede wszystkim jeszcze bardziej skierował ją ku tworzeniu wielkoformatowych figur pająka, które powoli nabrały monumentalnych rozmiarów i zmieniły nazwę na Maman. Jedna z tych olbrzymich figur została zainstalowana na czas trwania wystawy w Ogrodach Tuilleries, inna z nich, zdecydowanie mniejszego formatu, wita publiczność Centrum Pompidou w holu instytucji. Jednocześnie w galerii sztuki graficznej, na czwartym piętrze muzeum, otwarta została ekspozycja zatytułowana Czułe obowiązki (Tendres Compulsions) prezentująca rysunki, grafiki i rzeźby małego formatu z lat 1938-2007. Pokazano tam drobne formy wykonane w drewnie, w lateksie lub płótnie, często nakłute igłami. Zdradzają one zarówno feministyczny charakter sztuki Bourgeois, jak i jej fascynację rytuałami sztuki prymitywnej.

Główna wystawa zaprezentowana na szóstym piętrze muzeum zaadoptowała logikę chronologiczną, momentami „przerywaną” salami tematycznymi, których obecność wydaje się koniecznością, biorąc pod uwagę, że niektóre tematy pojawiały się u artystki latami w sposób obsesyjny. Pierwsze prace pochodzą z końca lat czterdziestych, czyli okresu jej pierwszych wystaw w Nowym Jorku i bardzo rzetelnie wpisują się w tendencje epoki, w której powstały. Dopiero pod koniec lat pięćdziesiątych, a być może na początku lat sześćdziesiątych, nastąpiło to charakterystyczne przesilenie, którego poszukuje większość świadomych czym jest niepowtarzalność w sztuce twórców i którego dostępuje zaledwie garstka z nich. Louise Bourgeois wyzwoliła się z wszelkich widocznych wpływów, tym samym jej dzieło stało się unikalne, a ona sama w bezpowrotny sposób opuściła rodzinę anonimowych twórców. Najprawdopodobniej osiągnęła to dzięki obecności purytańskiego męża, w którego towarzystwie mogła pozwolić sobie sobie na „bezpieczne” ujawnianie w sztuce dawnych frustracji i fantazmów. EIN
Paryż 1 kwietnia 2008

jeudi 8 avril 2010

Luc Choquer w MEP

Luc Choquer, Cap d’Agde, 1989
© Luc Choquer/ Signatures

Luc Choquer, Kulisy Opery Garnier, 2002
© Luc Choquer/ Signatures

Luc Choquer, Olivier i Catherine, 2005
© Luc Choquer/ Signatures
Ta wystawa już co prawda się skończyła, ale była jedną z najzabawniejszych jaką ostatnio oglądałam. Umówmy się, coraz rzadziej zdarza się nam oglądanie wystaw zabawnych. Coraz częściej oglądamy jedynie katastroficzne opowieści o nieuchronnej zagładzie świata, która nastąpi być może już jutro…
Ogromną zaletą zdjęć Luca Choquer, gdyż jego pokaz fotografii w Europejskim Domu Fotografii mam na myśli … jest jego poczucie humoru i odwaga w łamaniu rozpowszechnionych mitów. Z kim kojarzy się Francuz przeciętnemu mieszkańcowi Europy ? Z szykiem, elegancją i … jedzeniem żab ? A jak pokazuje go Luc Choquer ? Jako grubego garażystę w błękitnym fartuchu, dwie niezgrabne nastolatki i samiczo zmęczone tancerki w kuluarach Opery Garnier ?
Największą zaletą pokazu było niewątpliwie odejście od wyimaginowanej wizji, pokazywanie częściowo śmiesznej, a częściowo brutalnej prawdy na temat różnicy między mitami a rzeczywistością.
Sam Luc Choquer (urodzony w 1952 r.) jest z wykształcenia psychologiem i przez 5 lat pracował jako działacz społeczno-kulturalny. Takie wykształcenie i podobne doświadczenie zawodowe niewątpliwie kształtują spojrzenie na świat. Siłą rzeczy realizowane przez niego fotografie zdradzają pewien specyficzny sposób obserwowania otoczenia, a jego spojrzenie wyczulone jest na to co w świecie psychologów z całą pewnością traktowane jest jako odstępstwo od normy. Sam fotograf zdaje się to potwierdzać mówiąć : « Od wielu lat odnoszę wrażenie, że żyjemy w epoce radykalnych mutacji. Jest to rodzaj końca i początku wieku : chaotycznego i przerażającego. » Jego cykl fotografii « Portrety Francuzów » rozpoczęty w 1995 roku jest formą poszukiwania odpowiedzi na pytanie jakiego rodzajowi mutacji ulega każdego dnia społeczeństwo, w którym żyje ich autor. EIN.

Luc Choquer. Francuzi
3 lutego – 4 kwietnia 2010
Europejski Dom Fotografii
5/7, rue de Fourcy
75004 Paris
www. mep-fr.org

jeudi 4 mars 2010

Od zawodu do dzieła

Robert Doisneau, Nos w szybie, 1953
© Atelier Robert Doisneau
Robert Doisneau, Zapadły samochód, 1944
© Atelier Robert Doisneau

« Od zawodu do dziełą » to tytuł wystawy fotografii Roberta Doisneau w Fundacji Henri Cartier-Bressona w Paryżu. Miłośnikom fotografii znana jest opowieść o wyjątkowej przyjaźni jaka latami łączyła Roberta Doisneau z Henri Cartier-Bressonem. Była ona na tyle silna i wielcy fotograficy odczuwali tak mocne więzi, że Cartier-Bresson w dniu pogrzebu Doisneau miał rzekomo wrzucić do trumny przyjaciela pół jabłka, a drugą połowę zjeść publicznie. Trudno jest sprawdzić po 16 latach od śmierci Doisneau ile jest w tym prawdy, a ile chwytu reklamowego pisma (Le midi illustré) zabiegającego o czytelników. Faktem jest, że nie przez przypadek pierwsza poważniejsza od lat wystawa Roberta Doisneau odbywa się w Fundacji Henri Cartier-Bressona.
Na dwóch piętrach niewielkiego budynku położonego na Montparnassie w Paryżu zaprezentowano około setki oryginalnych odbitek pochodzących z lat 1930-1966. « Bard » malowniczego Paryża, scen rodzajowych z robotniczych przedmieść oraz nocnych kawiarnianych migawek, w młodości zdobył wykształcenie grafika. Niemniej od początku działalności zawodowej był zatrudniany jako fotograf. Pierwszy reportaż sprzedał dziennikowi Excelsior w wieku zaledwie dwudziestu lat. Przez kilka lat pracował jako fotograf przemysłowy w zakładach Renoult w Boulogne-Billancourt. Niestety został zwolniony z powodu notorycznych spóźnień do pracy. Tak rozpoczęła się jego długa kariera współpracy z kolejnymi pismami oraz agencją Rapho.
Znany jest przede wszystkim z czarno-białych obrazów stolicy Francji i jej przedmieść. Nie przeszkodziło mu to dwukrotnie w życiu udać się do Nowego Jorku, odwiedzić Kanadę oraz na zamówienie francuskich lewicowych związków zawodowych wykonać reportaż w byłym ZSRR z okazji pięćdziesięciolecia istnienia tego kraju. Obecna wystawa odzwierciedla jego wizję « dokumentalisty » malowniczego życia Francji, które skończyło się wraz z erą silnego uprzemysłowienia. EIN.

Robert Doisneau
Od zawodu do dzieła
13 stycznia – 18 kwietnia 2010
Fundacja Henri Cartier Bresson
2, Impasse Lebouis
75014 Paris
http://www.henricartierbresson.org/

mardi 2 mars 2010

David Bill w galerii Denise René.

David Bill, kubenkomposition n° 1, 2009
Foto : Béatrice Hatala
© Galeria Denise René.
David Bill, 2 elemente in 2 stufen variante a, 2008
Foto : Béatrice Hatala
© Galerie Denise René
David Bill, Figura geometryczna.
Foto : Béatrice Halala
© Galerie Denise René
Widok wystawy Davida Billa,
w tle bulwar Saint Germain, Paryz.
Widok wystawy Davida Billa
w galerii Denise René w Paryzu.
Widok wystawy Davida Billa
w galerii Densie rené w Paryzu.
Widok wystawy Davida Billa
w galerii Denise René w Paryzu.

Po raz pierwszy spotkałam Davida Billa w 2006 roku. Był koniec marca, w Paryżu panowała chłodna pogoda wczesnego przedwiośnia. Galeria Denise René przy ulicy Charlot w dzielnicy Marais pokazywała wystawę : « Bill, Bill, Bill ». Było to spotkanie trzech pokoleń artystów : dziadka Maxa Billa (umarł w 1994 r.), ojca Jacoba Billa (malarza) oraz benjamina rodziny, czyli Davida Billa (urodzony w 1976 r.). David był beztroskim, sympatycznym młodzieńcem A jego rodzice bardzo chętnie opowiadali o ich jedynej podróży pociągiem z Warszawy do Łodzi, chyba na początku lat 90. Spędzili całą podróż w korytarzu na stojąco, ściśnięci jak śledzie. Najwyraźniej bardzo cenili Ryszarda Stanisławskiego, skoro zdobyli się na spokojne « przeczekanie » tak mało sympatyczne podróży. Pomyśleć, że teraz pociągi w Polsce są puste, a we Francji na niektórych liniach TGV zaczyna brakować miejsc. Szwajcaria (ojczyzna rodziny Bill) jest tak porządnym krajem, że z całą pewnością i bardzo długo jeszcze w pociągach zawsze będą wolne miejsca i nigdy chyba nie zdarzą się podwójnie sprzedane miejscówki.

Po jakimś czasie nastąpiło moje drugie spotkanie z Davidem. To David późnym wieczorem poznał mnie na końcu ulicy Charlot. Galeria Denise René otwierała specyficzną wystawę na temat światła. Przeszłam obok galerii w przekonaniu, że pomyliły mi się daty. Całe szczęście spotkałam Davida, który przekonał mnie, że wernisaż z całą pewnością odbywa się właśnie tego wieczoru. I w rzeczy samej… pomimo wygaszonego celowo światła, w galerii odbywał się w najlepsze jeden z wernisaży typowych dla Espace Marais.

Ostatnio, dostałam zaproszenie na wernisaż indywidualnej wysawy Davida. Ten młody mężczyzna urodzony w rodzinie o wyjątkowej tradycji, okazał się bardzo pracowity i precyzyjny w swoich działaniach. Wszystko wskazuje na to, że David pomimo stosunkowo późnego debiutu ( w wieku prawie 28 lat) ma wszelkie dane na stanie się « nowym konstruktywistą » XXI wieku. Parę lat pracy wystarczyło, żeby początkujący rzeźbiarz osiągnął dojrzałośc artystyczną.

Na koniec parę informacji na temat Maxa Billa, « wielkiego » dziadka Davida. Max Bill był architektem, malarzem i zarazem rzeźbiarzem. Niezależnie od twórczości artystycznej, zajmował się teorią sztuki, a nawet polityką. W młodości zapisał się do Bauhausu pod wpływem konferencji Le Corbusiera. Był uczniem Albersa, Klee, Kandinsky’ego oraz Laszlo Moholy-Nagy. Należał do grupy « Abstraction-Création ». Jedną z najsłynniejszych jego prac była « Taśma bez końca » (1935 r.), rzeźba zainspirowana wstęgą Moebiusa. Zaliczany do artystów Sztuki konkretnej, Max Bill wziął uział w licznych manifestacjach artystów związanych ze sztuką geometryczną i konstruktywizmem. Był wykładowcą, publikował książki, pracował również jako architekt. Wychował syna na artystę. Wnuk sam postanowił pójść w jego ślady w dziesięć lat po jego śmierci. EIN
David Bill
Ostatnie dzieła.
Galeria Denise René
Rive Gauche
196, bd Saint Germain
75007 Paris

jeudi 25 février 2010

Lisette Model - bardzo europejska Amerykanka.

W galerii Jeu de Paume w Paryżu otwarta jest wystawa fotografii Lisette Model, Amerykanki o 100-procentowym europejskim pochodzeniu. Jej sposób obserwowania i « odwzorowywania » świata charakteryzuje niekonwencjonalne spojrzenie.
Urodziła się w 1901 r. w Wiedniu jako Elisa Stern. Jej ojciec był włosko-austriackim Żydem, a matka Francuzką wywodzącą się z katolickiej rodziny. Po śmierci ojca na początku lat 20. wraz z siostrą i matką zdecydowały się na wyjazd do Francji. Piętnaście lat później już jako żona Evsa Modela, konstruktywistycznego malarza rosyjskiego pochodzenia, Elisa ponownie spakowała walizki, by osiedlić się wraz z mężem w Nowym Jorku. Zaczęła fotografować przypadkowo. W którymś momencie uznała, że jej kariera pianistki i śpiewaczki nie ma przyszłości. Jej twórczość fotograficzna do końca życia będzie przekazywała jej rozwiniętą wcześniej wrażliwość muzyczną.

Jak mogła postrzegać otaczający świat osoba wyrosła w burżuazyjnej rodzinie pełnej sprzeczności ? Najlepszą odpowiedzią są pierwsze zdjęcia Lisette Model wykonane w latach 1933-1938 na Lazurowym Wybrzeżu. Jej spojrzenie jest krytyczne, wręcz odważnie bezpośrednie. Pomimo nikłej podówczas wiedzy technicznej, autorka serii fotografii wykonanych przy Bulwarze Anglików w Nicei śmiało wykorzystywała silne zbliżenia, unikała zbędnych detali i radykalnie kadrowała gotowe obrazy. W jej sposobie podejścia do fotografii daje się wyczuć jej kompleksowe wykształcenie w dziedzinie muzyki jakie zdobyła na początku lat 20. u Arnolda Schönberga, nowatorskiego kompozytora początku XX wieku. W prowadzonej przez niego szkole Schwarzwald, młoda Elisa Seybert uczyła się czym jest harmonia, jak analizować dzieło, czym jest kontrapunkt i na czym polega interpretacja. Wiedzę tę przeniosła do świata obrazu.

Sama za najlepszą lekcję fotografii uważała radę udzieloną jej przez Rogi-André, pierwszą żonę André Kertesa : « Nigdy nie fotografuj niczego co cię nie pasjonuje ». Fotografie amerykańskiej artystki o 100-procentowym europejskim pochodzeniu zdają się być tego pełnym potwierdzeniem. Początkowo publikowała swoje zdjęcia w Harper’s Bazaar. W roku 1943 mała nawet wystawę w Art Institute w Chicago. Tuż po wojnie zrealizowała serię portretów celebrytów, między innymi Salvadora Dali. Niestety jej lewicowe przekonania okazały się prawdziwą przeszkodą na drodze do kariery w Ameryce początku lat 50., pozostającej pod silnym wpływem senatora Josepha Mac Carthy. Lisette Model straciła wszelkie zamówienia i była zmuszona podjąć się pracy pedagogicznej. Wiosną 1951 r. stała się jednym z wykładowców New School for Social Research Uniwersytetu Columbia. Działalnośc ta przyniosła jej prawdziwą sławę. Najsłynniejszą jej wychowanką była Diane Arbus. Przyjaźniły i popierały się wzajemnie aż do dnia, w którym wybitna uczennica w wyniku depresji popełniła samobójstwo. Lisette Model zmarła w 1982 r. w Nowym Jorku. EIN.

Lisette Model
9 lutego – 6 czerwca 2010
Jeu de Paume
1, place de la Concorde
75008 Paris
http://www.jeudepaume.org/

mercredi 3 février 2010

Art from Poland in the art World

Marcin Maciejowski, Akhalgori, 2009.
Courtesy : artysta oraz Galerie Thaddaeus Ropac, Paris/Salzburg
Foto: Charles DUPRAT

Paryż pomimo oddania pałeczki leadera w dziedzinie sztuki ciągle należy do ośrodków znaczących i wiodących. Do chmary miejscowych artystów corocznie dołączają przyjezdni z całego świata zarówno wśród artystów, jak i wśród krytyków, marszandów itd. Dla wielu oznacza to lata żmudnej pracy, dla niektórych duży osobisty i zawodowy sukces. Do tych drugich z całą pewnością należy Thaddaeus Ropac, właściciel i założyciel galerii w rodzinnym Salzburgu. Wkrótce po założeniu pierwszej galerii na terenie Austrii postanowił założyć drugą w Paryżu. Od tamtej pory minęło ponad dwadzieścia pięć lat. W dniu dzisiejszym paryska galeria Thaddaeusa Ropaca należy do tych, których nazwę wymawia się z dużym szacunkiem. Stanowi niewątpliwie obiekt marzeń wielu artystów, głównie ze względu na znakomitą listę adresową kolekcjonerów z nią związanych.

Marcin Maciejowski, Dorota on the deep red armchair, 2009.
Courtesy : artysta oraz Galerie Thaddaeus Ropac, Paris/Salzburg
Foto: Charles DUPRAT

Marcin Maciejowski, It was Modigliani, 2009.
Courtesy : artysta oraz Galerie Thaddaeus Ropac, Paris/Salzburg
Foto: Charles DUPRAT
Jego galeria zdołała skupić na sobie uwagę dzięki wyjątkowym wystawom poświęconym Baselitzowi czy Anselmowi Kieferowi. To również w galerii Thaddaeusa Ropaca odbył się pokaz obrazów Andy Warhola wypożyczonych z kolekcji Muzeum Albertina w Wiedniu z okazji dwudziestolecia śmierci artysty. Marszand niezależnie od malarstwa prezentuje fotografię. Galeria była pierwszą instytucją prywatną w Europie, która udostępniła publiczności w listopadzie 2006 r. dzieło Roberta Mapplethorpa, słynnego amerykańskiego fotografa zmarłego na AIDS. Wśród fotografów przez nią reprezentowanych znajdują się tak znane nazwiska jak Bettina Rheims czy Bernhard Prinz. Wśród artystów współpracujących z galerią znajdują się Tony Cragg i Barry Flanagan.
Marcin Maciejowski, W kawiarni, 2009.
Courtesy : artysta oraz Galerie Thaddaeus Ropac, Paris/Salzburg
Foto: Charles DUPRAT

Marcin Maciejowski, George i Marcelle Braque, 2009.
Courtesy: artysta oraz Galerie Thaddaeus Ropac, Paris/Salzburg
Foto: Charles DUPRAT
Artystą, na którego promocję zdecydował się ostatnio galerzysta jest Marcin Maciejowski, jeden z leaderów krakowskiej grupy « Ładnie ». W niedawno zakończonej wystawie noszącej znamienny tytuł Are You Really from the Art World ? prezentowane były płótna powstałe w 2009 r. Większość z nich była zainspirowana wizytą artysty w paryskim Muzeum d’Orsay. Obrazy polskiego malarza są swoistą transpozycją kilku znanych dzieł z końca XIX wieku, zarazem « okiem » puszczonym w kierunku francuskich twórców, a zwłaszcza Edouarda Maneta. Scenę w kawiarni paryskiej zastępuje scena w krakowskim klubie, miejsce Pani Manet zajmuje przyjaciółka artysty Dorota, zamiast Cesarza Maksymiliana można oglądać polskiego prezydenta. Artysta w swoich płótnach « oddał » hołd zarówno legendzie Modiglianiego, jak i « zajrzał » do prywatnego życia Matissa.

Wystawa należy do kategorii takich pokazów, o jakich latami marzą początkujący i w średnim wieku artyści : znakomite miejsce, dobra galeria, szanowany marszand. Pierwszy poważny sukces artysty na hermetycznym rynku sztuki. I zapewne nie ostatni. EIN.

Marcin Maciejowski
Are You Really from the Art World ?
6 stycznia – 9 lutego 2010
Galerie Thaddaeus Ropac
7, rue Debelleyme
75003 Paris
http://www.ropac.net/