lundi 9 août 2010

Po przerwie


Czasami zdarzają się dziwne zbiegi okoliczności. Przynajmiej uważam, że tak było tym razem. Długo odkładałam tekst : « na później… », tak bardzo « wstrząsało » mnie na myśl, że będę znowu musiała zagłębiać się w rzeczach niekoniecznie przyjemnych, niekoniecznie wspaniałych i niekoniecznie łatwych… Inaczej mówiąc : ciągle miałam w pamięci jaką torturą było dla mnie dochodzenie do pewnych prawd, analizowanie (przynajmiej próba analizy) zjawisk i w ogóle całe to « mierzenie się » z ciężarem i balastem polityki jaką nam ( ?) zafundowano po 1945 roku…
Wybrałam tylko jedną dziedzinę : sztukę, i tego było momentami aż za dużo…
Okazało się, że takie tematy mogą interesować innych, nie mających nic wspólnego z « drugą Europą ».. W maju dostałam maila od wydawnictwa z siedzibą w Niemczech, zajmującego się publikacją prac uniwersyteckich napisanych po angielsku, niemiecku bądź francusku. Odnaleźli mnie na Facebooku i zaproponowali (bezbłędnie cytując tytuł mojej pracy) przysłanie im w tekstu w celu dokonania oceny z uwzględnieniem ewentualnej  publikacji.
Akurat byłam w Krakowie i miałam przed sobą jeszcze prawie dwa tygodnie do spędzenia w Polsce. Krótko odpowiedziałam, że skontaktuję się z nimi później. Odezwałam się do nich pod koniec czerwca. Stosunkowo szybko zaakceptowali tekst i poprosili mnie o ostatnią korektę oraz weryfikację (przypisów, podanych faktów itd).
Niewiele pamiętam co działo się w lipcu, oprócz tego, że był upał, a ja siedziałam przy komputerze. Przyznam, że ostatni etap był prawie jak zabawa… Mogłam sama wybrać co znajdzie się na okładce. Niestety, z ubolewaniem stwierdzam, że wydawnictwo okazało się « sztywne ». Odmówili przyjęcia mojej niezależnej propozycji… A tak marzył mi się « portret wielokrotny Marksa » autorstwa Krzysztofa M. Bednarskiego. Trudno, pogodziłam się z sytuacją. Zrobiłam kilkadziesiąt prób (starannie je u siebie rejestrując) i w końcu wybrałam jeden « obrazek ». Nie dlatego, że ta okładka wydawała mi się najlepsza plastycznie, tylko dlatego iż wydawała się najbardziej nawiązywać do tytułu. Chociaż Marks Bednarskiego byłby najlepszy…
Po zatwierdzeniu parę razy żałowałam, że nie zdecydowałam się na coś innego. Ale podobno « nie należy żałować rozlanego mleka… ». Więc czekam kiedy otrzymam pierwszy egzemplarz i póki co postanowiłam odświerzyć informacje na blogu. EIN

Aucun commentaire: