jeudi 21 janvier 2010

Moje pierwsze spotkanie z Christianem Boltanskim.

Christian Boltanski w MAC/VAL w Vitry pod Paryżem.
14 stycznia 2010
Foto : Ewa Izabela Nowak
Moje pierwsze spotkanie z Christainem Boltanskim odbyło się w barze hotelu Lutecia w Paryżu. Było to w lipcu 2001 roku. Więdząc, że będzie miał we wrześniu wystawę indywidualną w CSW w Warszawie napisałam do niego list z prośbą o spotkanie. Parę dni później (pamiętam, że był to poniedziałek dokładnie 10 rano) zadzwonił do mnie. Po raz pierwszy w życiu usłyszałam wtedy głos Christiana Boltanski’ego. Chciał dowiedzieć się jak wygląda pismo, w którym zamierzam opublikować wywiad i czy ewentualnie mogłabym mu przesłać jeden egzemplarz. Najwyraźniej uznał ARTeon za w miarę przyzwoite medium, gdyż po kilku krótkich rozmowach telefonicznych zgodził się na spotkanie. Rozmowa ukazała się we wrześniowym numerze ARTeonu, na parę dni przed otwarciem jego wystawy w Warszawie.
Od tamtej pory mijałam Boltanski’ego wielokrotnie na wernisażach : w Beaubougu, w ENSBA w Paryżu (jest profesorem i systematycznie przychodził na większość wernisaży). Do dzisiaj pamiętam jakim odkryciem była dla mnie jego wystawa w 1989 roku w Musée d’Art Moderne de la ville de Paris. Od tamtej pory minęło ponad dwadzieścia lat…
Poniżej rozmowa w wersji jaka została opublikowana w 2001 roku.

Ewa Izabela Nowak : Deklaruje pan, że jest artystą malarzem. Jaki jest pański stosunek do malarstwa ?

Christian Boltanski : Sądzę, że sztuka się nie zmienia. Choć nie posługuję się materią malarską jako środkiem przekazu, moja dzisiejsza aktywność jest bliska działalności artystów w wieku XVIII, a nawet XVII. Chodzi o stawianie sobie pytań i przekazywanie emocji za pośrednictwem obrazu. Rozróżniam dwa rodzaje sztuki : taką, która pozostaje w relacji z przestrzenią oraz taką, która pozostaje w relacji z czasem. Muzyka, literatura i teatr są rodzajami sztuki pozostającymi w relacji z czasem podczas gdy malarstwo i rzeźba są sztuką przestrzeni.

Ewa Izabela Nowak : Pańskie pierwsze dzieła, szczególnie filmy krótkometrażowe, mają bardzo gwałtowny charakter. Jakie są źródła tej brutalności ?

Christian Boiltanski : Są to filmy nastolatka. Byłem bardzo młody, kiedy je robiłem - są trochę jak koszmarne sny. Myślę, że jestem artystą ekspresjonistycznym i że moja sztuka nawet dzisiaj jest bardzo ekspresyjna.

Ewa Izabela Nowak : Czy uważa się pan za artystę konceptualnego ?

Chistian Boltanski : Wszyscy artyści są konceptualni i żaden artysta nie jest konceptualny. Nicolas Poussin był artystą dużo bardziej konceptualnym niż ja. Sztuka sama w sobie jest konceptualna. Nie czuję się szczególnie konceptualistą.

Ewa Izabela Nowak : Na początku kariery artystycznej zajmował się pan wysyłaniem za pośrednictwem poczty identycznych "przesyłek" i listów.

Christian Boltanski : Pragnąłem i pragnę nawet dzisiaj pracować w miejscach nieartystycznych. Łatwiej można pobudzać emocje, kiedy się nie oczekuje spotkania ze sztuką, kiedy jest się nastawionym na zabawę. Wchodząc do muzeum, jest się przygotowanym na spotkanie ze sztuką. Poczta wydawała mi się lepszym sposobem dotarcia do osób i wywołania u nich zaskoczenia. Kiedy wysyłałem klucz z adresem, odbiorca był zmuszony pójść do dozorcy, wejść na pierwsze piętro, otworzyć drzwi i zajrzeć do środka, by sprawdzić, co się za tymi drzwiami znajduje. W całości dawało to emocje, niepokój, ważniejsze od samej pracy, którą można było zobaczyć. Byłem młodym artystą i był to sposób na dotarcie do osób, do których miałem ochotę dotrzeć, którym chciałem coś zakomunikować. Mogłem pokazać moją pracę bez pośrednictwa galerii.

Ewa Izabela Nowak : W roku 1972 wziął pan po raz pierwszy udział w Documenta Kassel.

Christian Boltanski : Zostałem zaproszony przez Haralda Szeemanna. Był autorem koncepji "mitologii indywidualnej". Chciał pokazać obok siebie artystów "szalonych" i "mniej szalonych". Idea Szeemanna, że każdy artysta ma własną mitologię, była mi bliska.

Ewa Izabela Nowak : Był pan zaproszony wraz z Jean Le Gac.

Christian Boltanski : Obydwaj uczestniczyliśmy w Documenta Kassel, ale oddzielnie. Każdy z nas pokazał własną pracę. Współpracowaliśmy wcześniej.

Ewa Izabela Nowak : Pańska praca opiera się głównie na fenomenie pamięci indywidualnej i kolektywnej. Jak Pan sytuuje się w stosunku do tradycji ?

Christian Boltanski : Jeżeli trzymając w ręku przedmiot, mogę go nazwać, to dlatego, że jego nazwa jest zarejestrowana w mojej pamięci. Oznacza to, że posługuję się swoją wiedzą. Każde dzieło sztuki nawiązuje do pewnego typu pamięci. Pamięć historyczną można odnaleźć w książkach. Osobiście interesowałem się głównie "małą" pamięcią. Pamięć praktyczna mówi nam, gdzie w Paryżu można kupić określony przysmak lub butelkę dobrego wina. "Mała" pamięć jest czymś bardzo ulotnym, wie się bardzo wiele rzeczy, wiedza ta po naszej śmierci zniknie zupełnie. Ta wiedza jest krucha i ułomna. "Duża" pamięć, pamięć historyczna jest czymś totalnie odmiennym. My wszyscy jako istnienia ludzkie stanowimy masę obdarzoną "małą" pamięcią, posiadamy "małą" wiedzę, która zniknie nieuchronnie wraz z nami.

Ewa Izabela Nowak : W pańskich pracach przeplatają się elementy prawdy i fałszu. Czy jest to poszukiwanie definicji prawdy w życiu i w sztuce ?

Christian Boltanski : Sztuka, która pokazuje prawdę, nie jest koniecznie prawdą. To tak jak w teatrze - widzi się na scenie kogoś, kto krzyczy, i pomimo świadomości, że kurtyna w końcu opadnie i że znajdujemy się w sali, coś przeżywamy. Sztuka jest zawsze bliska konceptowi fałszu, który staje się prawdą. Kiedy dokonuje się transformacji fałszu, może on na koniec przekazywać prawdę.

Ewa Izabela Nowak : Czasami pańskie dzieło jest postrzegane jako porusząjace i wprowadząjace niepokój ?

Christian Boltanski : Właśnie tego pragnę. Moim zamierzeniem jest wzbudzać w ludziach emocje za pośrednictwem tego, co im pokazuję. Sztuka temu służy. Poruszam poważne tematy. Kiedy pobudzają do dyskusji, jestem zadowolony. Nie zdarza się to często, ale nie jestem temu przeciwny.

Ewa Izabela Nowak : Czy oznacza to, że dzieło bywa różnorodnie interpretowane ?

Christian Boltanski : Jako artysta mogę powiedzieć, że pomimo pewnych założeń, akceptuję różnorodne interpretacje dzieła. Przykładem jest moja praca z ubraniami na podłodze - w Europie i w Stanach Zjednoczonych publiczność doszukuje się iluzji do Shoah.

Ewa Izabela Nowak : Wydaje mi się to oczywiste…

Christian Boltanski : Niekoniecznie. Kiedy pokazywałem "Jezioro martwych" w Japonii, Japończycy dostrzegli w nim aluzję do tradycji zen, która określa pasaż pomiędzy umarłym a jego umysłem. Kiedy pokazuję to w Europie, dzieci chętnie bawią się z leżącymi ubraniami, liczą kolory. Nie ma jednej interpretacji. Zawsze staram się przygotować ubrania, które jeszcze niedawno były używane. Tak, aby można było odnaleźć podkoszulkę z napisem Superman lub coś w tym rodzaju. Ta praca nawiązuje również do dnia dzisiejszego.

Ewa Izabela Nowak : Kiedy po raz pierwszy byłam w Paryżu w roku 1989 i widziałam pańską wystawę w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, byłam nią poruszona - odczytywało się silną sugestię związaną z Holocaustem. Pokazywał pan wówczas pracę pt. "Muzeum Dzieci".

Christian Boltanski : Była w niej idea drogi, którą należało pokonać. Schodziło się w dół schodami i w miejscu, w którym normalnie nikt nigdy nie wystawiał, odkrywało się moją pracę. Wywoływało to efekt zaskoczenia. Przywiązuję dużą wagę do przestrzeni i scenografii wystawy. Kiedy przygotowuję dużą wystawę, staram się aby wystawić jedną dużą pracę, która zaaranżuje przestrzeń.

Ewa Izabela Nowak : Latem 1990 r. zaproszono pana do udziału w wystawie "Die Endlichkeit der Freiheit", zorganizowanej z okazji zjednoczenia się dwóch państw niemieckich. Przygotował Pan pracę zatytułowaną "Brakujący dom". Jaka była koncepcja tego dzieła ?

Christian Boltanski : Tematem wystawy było miasto. Kilka miesięcy wcześniej został zburzony berliński mur. Szukając motywu, który mógłby mnie zainspirować, trafiłem na dom, który miał zachowaną partię A oraz partię C, a brakowało partii centralnej B, zburzonej przez bombę w czasie wojny. Zainteresowało mnie to. To właściwie stary temat, nawiązujący do praw boskich : dlaczego jedni przeżyli, a inni zginęli ? Dlaczego część A się zachowała, a część B została zburzona ? Rozpocząłem przy pomocy niemieckich studentów poszukiwania informacji na temat byłych mieszkańców części centralnej. Zamieszkiwana ona była najpierw przez ludność żydowska, która została deportowana, a na jej miejsce przysłano Niemców. Postanowiłem stworzyć rodzaj pomnika oddającego hołd obu nacjom, który byłby zarazem rodzajem małego archiwum. Na ścianach fasad budynku A i C umieściłem małe tabliczki zawierające nazwiska żydowskie i nieżydowskie oraz dane tych osób, które mieszkały w części B. Tabliczki zostały na ścianach domu, zgodnie z wolą mieszkańców, a odtworzone archiwa trafiły do małego muzeum berlińskiego. Sądziłem, że te dwie rzeczy pozwolą historykom oglądającym ten dom lepiej zrozumieć historyczny kontekst.

Ewa Izabela Nowak : Czy ktoś z Pańskiej rodziny zginął w czasie wojny ?

Christian Boltanski : Nie zginął nikt spośród moich bliskich przebywających we Francji. Rodzina mojego ojca pochodzi z Odessy - z pewnością wśród dalekich krewnych były liczne ofiary.

Ewa Izabela Nowak : W roku 1993 na Festiwal Nowe Sceny w Dijon został przygotowany spektakl "Dobra przyjemność Christiana Boltanskiego". Czy uczestniczył pan w realizacji tego spektaklu ?

Christian Boltanski : Spektakl bazował na tekście długiego wywiadu, którego udzieliłem dla radia. Nie brałem udziału w przygotowaniach. Natomiast dużo pracowałem dla teatru później. Robiłem scenografię do opery Schuberta w Opéra Comique oraz dla teatru w Nowym Jorku. Dwa lata temu współpracowałem z Kabakowem i Kalmannem w Berlinie. Była to sztuka do muzyki Wagnera. W tej chwili pracuję nad kilkoma projektami związanymi z teatrem.

Ewa Izabela Nowak : Podobał się panu spektakl w Dijon?

Christian Boltanski : Nie widziałem go. Byłoby dla mnie trochę krępujące słuchanie własnych słów.

Ewa Izabela Nowak : Jako jeden z artystów pańskiej generacji, bardzo szybko stał się pan znany. Co to w praktyce oznaczało ? Czy nie zakłócało to pańskiego życia ?

Christian Boltanski : Nie. Przede wszystkim sytuacja w latach 70. zupełnie różniła się od obecnej. Nawet jeżeli już wystawiałem w licznych muzeach, galeriach, brałem udział w Documenta Kassel, nie łączyło się to z pieniędzmi. Nie było presji rynkowej. Świat sztuki był dużo mniejszy niż teraz. Przypominam sobie wernisaż w znajomej galerii, na którym było siedem osób. Świat, w którym funkcjonowałem, był mały i odrzucany, bycie znanym nic nie oznaczało. Byłem młodym malarzem, który robił coś interesującego, ale nie znaczyłem nic więcej. Pojęcie bycia znanym nie istniało, a przynajmniej nie w takiej formie jak teraz.

Ewa Izabela Nowak : Czy pańskie doświadczenie jako profesora w paryskiej szkole plastycznej jest źródłem dodatkowej inspiracji ?

Christian Boltanski : Nie, do mojej twórczości nie wnosi to nic szczególnego. Jestem człowiekiem bardzo aktywnym. Pracę w szkole traktuję jako rodzaj wakacji. Twórczość jest czymś bardzo rzadkim - tworzę maksymalnie trzy, cztery nowe dzieła rocznie. Jest to bardzo męczące, a więc w międzyczasie trzeba się rozprężyć, oderwać uwagę. Więc zajmuję się teatrem, nauczaniem. Ale jest to dla mnie głównie rodzaj oderwania się od mojej pracy. Jestem złym profesorem, mam mało studentów.

Ewa Izabela Nowak : Czy stara się pan narzucać swój punkt widzenia swoim studentom ?

Christian Boltanski : Absolutnie nie. Bardzo mało mówię o sztuce w sposób bezpośredni. Pozostawiam moim studentom zupełną wolność. Wydaje mi się, że w sztuce nie można niczego nauczyć.

Ewa Izabela Nowak : Czy szkolnictwo artystyczne wydaje się panu potrzebne ?

Christian Boltanski : Sam nie mam skończonych studiów. Nie wydaje mi się to konieczne. Ważne jest pozostanie maksymalnie długo na marginesie życia. Szkoła jest miejscem ochrony przed problemami egzystencji. Bycie w szkole to dobry okres dla poznania samego siebie. Nie studiuje się w akademii sztuk pięknych, aby stać się artystą. Bycie nim jest czymś szczególnym, czymś, czego nie można zaprogramować. Jestem profesorem przez prawie całe moje życie, a spotkałem w szkole trzech lub czterech artystów. Bycie artystą jest zjawiskiem rzadkim.

Ewa Izabela Nowak : W roku 1978 miał pan indywidualną wystawę w Galerii Foksal w Warszawie.

Christian Boltanski : Mam nadal silne uczucia dla Tadeusza Kantora. Nie ukrywam, że jest to artysta, który miał największy na mnie wpływ. Wiąże się to głównie z jego dziełem teatralnym. Zostałem zaproszony przez Wiesława Borowskiego, który kierował w tym czasie galerią i był przyjacielem Kantora. Kiedy w roku 1984 miałem wystawę w Centrum Pompidou, umieściłem w katalogu tekst Kantora, kiedy po raz pierwszy przygotowywałem sztukę w Opéra Comique, chciałem koniecznie, żeby wzięli w niej udział bracia bliźniacy ze sztuk Kantora. Byłby to rodzaj hołdu dla niego.

Ewa Izabela Nowak : W jaki sposób pan go poznał ?

Christian Boltanski : Powiedziano mi, że powinienem koniecznie obejrzeć spektakl "Umarła Klasa". Później poznałem go osobiście. Wśród osób, które mnie zainspirowały, najważniejszy był niewątpliwie Tadeusz Kantor.

27 lipca 2001, Paryż.

Aucun commentaire: