lundi 8 juin 2009

D-Day, francuscy artysci Anne i Patrick Poirier. Ich fascynacja ruinami.

W ubiegłą sobotę 6 czerwca « świętowano » 65 rocznicę wylądowania Aliantów w Normandii. Niezmiernie ważna data dla zakończenia II Wojny Światowej. Przypuszczam, że z wielu powodów data ta w Polsce umyka uwadze.
Przed 1989 rokiem – wątpliwe było aby którykolwiek komunistyczny rząd mógł obchodzić rocznicę wylądowania U.S. Army we Francji.
Po 1989 roku – uwagę Polaków zajęła data 4 czerwca czyli pierwszych tzw.: Wolnych Wyborów w Polsce po II Wojnie Światowej.

Kiedy ochłonęły pierwsze emocje po dwudziestej rocznicy czerwcowego « dziecka » obrad
Okrągłego Stołu – może warto choć trochę uwagi poświęcić dacie 6 czerwca 1944 (inaczej mówiąc D-Day) ? Ostatecznie nie bez powodu Harry Truman uznał 5 czerwca 1947 roku za najwłaściwszą datę dla publicznego ogłoszenia Programu rekonstrukcji Europy (European Recovery Program, w skrócie ERP) czyli inaczej mówiąc popularnego Planu Marshalla.
Georges Marshall wygłosił swoje przemówienie na jednym z najsłynniejszych uniwersytetów amerykańskich, czyli na Harvardzie. Wszytko było dokładne przemyślane i zaplanowane.

Kiedy francuska telewizja pokazywała dwa dni « ramię w ramię » prezydentów Francji i USA - myślałam o parze artystów, którzy 15 lat temu zostali zaproszeni do czynnych obchodów 50-lecia wylądowania Aliantów w Normandii

Artyści ci to para : Patrick i Anne Poirier. Po raz pierwszy spotkali się w Luwrze przed obrazem Nicolas Poussin, obydwoje byli w tym czasie studentami paryskiej École des Arts Décoratifs. Anne urodziła się w 1941 roku w Marsylii, a Patrick w 1942 roku w Nantes. « Dzieci wojny » wspominają, że bawili się w ruinach. Ruiny bardzo naznaczyły ich świadomość. Tym bardziej, że ojciec Patricka zginął we wrześniu 1943 roku w czasie bombardowania Nantes. Czy trudno się dziwić, że wokół ruin, pojęć destrukcji i barbarzyństwa przez wiele lat oscylowała ich twórczość ?
Rozmowę z Patrickiem, zatytułowaną
« Niebezpieczna Stefa » opublikowałam w styczniu 2002 roku w Arteonie.
Pod koniec studiów Anne otrzymała stypendium w Villa Médicis w Rzymie. Było to w roku 1966. Niewiele zastanawiając się spakowali walizki i pojechali do Włoch, z którymi czują się bardzo związani do dzisiaj. Ich pierwsza ważna instalacja zatytułowana była « Ostia Antica », później było wiele innych. Nawiązywały one do pamięci o zanikających kulturach, pojawiającym się barbarzyństwie, do umowności granic itd. Ich twórczość bardzo często bywa nazywana « archeologią równoległą » bądź « architekturą umysłową ».

Nawiązując do wspominanej daty, fragment mojej rozmowy z Patrickiem Poirier :

« W roku 1994 byli państwo zaproszeni do uczestnictwa w wystawie z okazji 50-lecia lądowania aliantów w Normandii 6 czerwca 1944 r. Wystawa zatytułowana « Ex-voto », została zaprezentowana w kościele St. Nicolas w Cäen. Jednocześnie ukazała się książka « Ruiny na ruinach ». Jakie są związki pomiędzy wystawą a książka ?

Książka różni się od wystawy. Nie chcieliśmy prawdziwego katalogu. Byłą to tragiczna rocznica, nie chcieliśmy jej dodatkowo udramatyczniać. Dokonaliśmy wyboru czarno-białych zdjęć z pejzażami, z wykopaliskami archeologicznymi oraz ruinami. Zdjęcią towarzyszyły teksty, które są w sumie poetycką grą słów. Ideą było posłużenie się słowami, które nie pozostają w ścisłej relacji z obrazem, ale które tworzą i przekazują silną wypowiedź na temat tego co się stało. Pomagało to nam jednocześnie skonfrontować nasze emocje. (…)
W naszej epoce nie zachowuje się ruin. Mieszkaliśmy w Berlnie w 1978 roku, było wtedy jeszcze dużo śladów po wojnie, teraz nie można ich już odnaleźć. Człowiek współczesny boi się śladów zniszczenia i wojen. To zjawisko nas bardzo interesuje : strach przed zachowywaniem śladów. Dlaczego on istnieje ? (…)
Sama wystawa w Cäen była akumulacją rzeczy dosyć różnych. Odnaleźliśmy i wydostaliśmy z wody dużó fragmentów zniszczonych statków. Zrobiliśmy z tego instalację. Obok pokazaliśmy kilka projekcji wideo z twarzami młodych ludzi, którzy śpią. Chwilami dostrzega się na ekranie jedynie zamknięte oczy lub zarysy twarzy. Widać, że są żywi, ale śpią lub marzą. Zainstalowaliśmy serię monitorów z patrzącym okiem. Pomiędzy fragmentami statków i « spojrzeniami » umieściliśmy kłębowiska przezroczystych przewodów, w których przepływa czerwona ciecz. Olbrzymie rury dostarczały ciecz z dużym hałasem. Symbolizował to wylądowanie żołnierzy amerykańskich w Normandii – przynieśli z sobą wyzwolenie oraz produkty, których brakowało, przelewając własną krew. »
Fotografie przy okazji. Nie mam w wersji cyfrowej.

Aucun commentaire: